czwartek, 6 sierpnia 2015

Sympatyczna zielona sowa

Witajcie!

Zastanawiam się czy znacie może sympatyczną zieloną sowę imieniem Duo. Ja poznałam ją jakiś czas temu, kiedy szukałam w internecie możliwości darmowej nauki języka niemieckiego. Zaintrygowani?

Zajrzyjcie i poznajcie Duo!

Duolingo to portal, dzięki któremu ludzie z całego świata mogą poznawać języki obce zupełnie za darmo. Dla osób swobodnie posługujących się językiem polskim dostępny jest na razie jedynie kurs języka angielskiego. Jeżeli jednak znasz angielski możesz rozpocząć przygodę z niemieckim, francuskim czy hiszpańskim. 



Ja aktualnie uczę się francuskiego przez niemiecki. To, co bardzo mi się w Duolingo podoba, to fakt, że samodzielnie ustalamy ile czasu chcemy poświęcić na naukę. Moim celem jest osiągnięcie każdego dnia 20 XP. Zajmuje mi to naprawdę nie więcej niż 15 minut.

W mojej opinii Duolingo to świetny "starter" do nauki dowolnego języka obcego. Od samego początku uczymy się słów i wyrażeń poprzez tłumaczenie z jednego języka na drugi, dzięki czemu łapiemy ogólne zasady tworzenia zdań bez zagłębiania się w szczegóły gramatyki. Można powiedzieć, że uczymy się intuicyjnie, jak dzieci. Oczywiście dociekliwi znajdą na Duolingo objaśnienie zasad gramatycznych związanych z aktualnie przerabianą przez nich tematyką.










 Duolingo oferuje też aplikację mobilną. Ją również przetestowałam, jednak zdecydowanie wolę pełną wersję na komputery stacjonarne i laptopy. Nie dlatego, że aplikacja zawiera jakieś błędy czy jest mało funkcjonalna. Po prostu będąc poza domem zazwyczaj i tak nie mam czasu korzystać ze smartfona w celu nauki języka, a będąc w domu wolę odpalić laptop. Wiecie, większy ekran, większe literki...

To, co szczególnie podoba mi się w Duolingo to fakt, że maskotka strony (czyli wspomniana przeze mnie na początku wpisu sówka Duo) dba o naszą motywację do nauki. Jeśli nie przerobimy codziennej lekcji (nie osiągniemy założonego przez siebie celu) Duo płacze. Serio, na mnie to rzeczywiście działa. Zresztą czy jest ktoś, kogo nie ruszyłyby łzy zielonej sowy?!
Dodatkową zachętą do regularnego korzystania z serwisu są lingoty czyli czerwone kryształki, które otrzymujemy za poszczególne osiągnięcia, np. za nieprzerwane, dziesięciodniowe wykonywanie ćwiczeń. Za lingoty możemy w "sklepie" kupić mniej lub bardziej interesujące rzeczy, jak na przykład (w wersji nauki niemieckiego przez angielski) dodatkowe, bonusowe lekcje.

Generalnie trudno mi sobie wyobrazić, że ktoś nie zna jeszcze Duolingo. Uważam, że naprawdę warto się z tą stroną zaprzyjaźnić. Jeśli macie ochotę na językową przygodę to koniecznie załóżcie tam konto i ćwiczcie. W końcu nigdy nie wiadomo, kiedy przyda się znajomość języka obcego.
A jeśli ktoś z Was ma już na Duolingo swój profil i chciałby wrzucić mnie w znajomych, żeby porównać swoje osiągnięcia to znajdzie mnie pod nickiem "karola_care".

środa, 28 maja 2014

Cały świat w karteczkach

Witajcie!

W poprzedniej notce wspomniałam, że aktualnie różnymi domowymi sposobami uczę się języka niemieckiego. 

Dzisiaj chciałabym zwrócić Waszą uwagę na wyjątkowo skuteczną w moim przypadku metodę nauki czyli fiszki. Do tej pory korzystałam z robionych własnoręcznie karteczek. Sposób ich przygotowania był bardzo prosty:

1. Tworzyłam na komputerze tabelkę i w sąsiadujących kolumnach pisałam słowo po niemiecku i jego polski odpowiednik.
2. Drukowałam i wycinałam słówka parami.
3. Składałam karteczki na pół.
4. Laminowałam każdą karteczkę żeby dłużej mi posłużyła.

Muszę jednak przyznać, że przy częstotliwości uczenia się 20 słów dziennie robienie własnych fiszek zajmowało mi sporo czasu. 

Trafiłam jednak na ten post u lifemanagerki. Pogrzebałam w internecie i znalazłam więcej pozytywnych opinii o fiszkach wydawnictwa Compagna Lingua. Postanowiłam, że kupię cały komplet Niemieckiego w Karteczkach. Dzięki promocji w sklepie internetowym i kodowi rabatowemu z posta lifemanagerki zapłaciłam połowę ceny regularnej! Jeśli policzyć ile wydawałam na tworzenie własnych fiszek (całkowity koszt papieru, tuszu, laminatów i prądu) to cena jest naprawdę korzystna.

Do końca maja Wy też możecie zaopatrzyć się w fiszki 50% taniej przy wykorzystaniu kody rabatowego od lifemanagerki :)

Jeśli uczycie się akurat jakiegoś języka obcego to serdecznie polecam fiszki Compagna Lingua. 
Ten wpis nie jest w żadnej sposób sponsorowany przez sklep ani wydawnictwo i przedstawia wyłącznie mój punkt widzenia.

sobota, 24 maja 2014

If I could turn back time...

Witajcie!

Myśleliście kiedyś o tym, co zmienilibyście w swojej przeszłości, gdybyście tylko mieli taką możliwość?
Ja myślałam.
Myślałam i myślę. Od mniej więcej miesiąca nie opuszcza mnie wrażenie, że tą jedną jedyną rzecz w swoim życiu mogłam zrobić inaczej.

Mogłam przyłożyć się do nauki niemieckiego kiedy miałam na to szansę.

Miesiąc temu podjęliśmy z Mężem decyzję, że będzie szukał pracy za granicą, najprawdopodobniej w Niemczech lub Austrii. Miesiąc temu podjęliśmy decyzję, że kiedy Mąż tą pracę znajdzie to oboje wyjedziemy za granicę. Na dłuższy czas. Prawdopodobnie na dobre.
Powody takiej decyzji mamy różne, mniej lub bardziej ekonomiczne. Nieważne.
To co się liczy to fakt, że od miesiąca staram się jak mogę przyswoić język niemiecki.

Z natury jestem samoukiem. Lubię na własną rękę odkrywać nowe informacje, dokształcanie się "zdalnie" nie sprawia mi kłopotu. Znalazłam kilka świetnych programów/stron, dzięki którym uczę się niemieckiego w zdumiewająco szybkim tempie.
Ale gdzieś w głowie kołacze mi się myśl:

Dziewczyno, gdybyś tylko chciała, to już dawno znałabyś niemiecki!

I ta świadomość niewykorzystanej okazji uwiera mnie jak kamień w bucie. Przez sześć lat "uczyłam się" niemieckiego. "Uczyłam się" w cudzysłowie, bo tak naprawdę robiłam wszystko, żeby nic z tego języka nie zostało mi w głowie. Dlaczego? Wtedy wydawało mi się to takie mądre, takie... Zbuntowane. Przecież ja zawsze marzyłam o nauce francuskiego, a życie miało moje marzenia gdzieś i postawiło mi na drodze niemiecki. Więc uczyłam się, bo musiałam. Ba, na świadectwie nawet miałam 4. Ale z uporem zapominałam wszystko. I nawet pokazałam życiu język, bo na studiach w końcu dotarłam na wymarzony francuski i byłam tym faktem tak zachwycona, że udało mi się osiągnąć poziom C1 według poziomów biegłości językowej Rady Europy.
Życie tylko prychnęło i w końcu i tak postawiło na swoim. Uczę się niemieckiego. I przy każdym kolejnym zagadnieniu gramatycznym myślę sobie, że to już było.

Myślę sobie: gdybym tylko mogła cofnąć czas...


czwartek, 22 maja 2014

Blog jak Mamba czyli "mam i ja!"

Witajcie!

Mieliście kiedyś wrażenie, że z całych sił próbujecie czegoś uniknąć, a mimo to wciąż się do tego zbliżacie?

Dokładnie takie uczucie towarzyszy mi w tej chwili. Od kilku lat regularnie czytam blogi. O bardzo zróżnicowanej tematyce: kosmetyczne, lifestyle, parentingowe, postcrossingowe, czytelnicze, związane z nauką języków obcych, finansowe... Przez te parę lat kilka razy niebezpiecznie zbliżałam się do granicy, po przekroczeniu której samemu zakłada się bloga. Dochodziłam na skraj przepaści i z nadludzkim wysiłkiem się cofałam. Jak to? Ja prowadząca bloga? Pisząca regularne posty w określonej tematyce? Za każdym razem dochodziłam do wniosku, że to nie mój ogródek. Aż tu nagle opuściła mnie ta trwająca kilka lat pomroczność jasna i jak Filip z konopi wyskoczyła myśl:

Mogę założyć bloga. Mogę na początek nie doczepiać mu etykietki. Mogę pisać o czym dusza zapragnie.

I stało się. Kliknęłam "Utwórz bloga" na Bloggerze. Od już, od teraz, od dzisiaj zaczynam odkrywanie zupełnie nowego świata. Świata, w którym swoje przemyślenia zamieniam na równiutkie rządki liter. To, co najbardziej mnie fascynuje to nieograniczone możliwości twórcze. 

Taki wielki świat!

Tyle rzeczy do odkrycia. Tyle dróg do przejścia. Tyle wrażeń do opisania!

Mam pierwsze szkice wpisów. Pierwsze tematy, które chciałabym podjąć. Na razie wśród chaosu pomysłów nie widzę dla siebie i tego bloga jednej drogi, tej łatki, którą mogłabym sobie przypiąć. Chociaż może..? Może ten blog będzie mój? Osobisty?